haslo

Czym było zbójnictwo?

Nie bude ja gazdą, nie bude rolnikiem
jeno bude chodził zbójnickim chodnikiem.
Hej, a jak mnie złapią, to bude wisioł
na wirsku jedlicki bude sie kołysał.

„Panu Bogu nie rzec zbójnikowi na zdradzie stać, bo kieby beł sytkim do równości doł, toby tys ta nik nic u drugiego nie sukoł. Wilk ji sarne, sarna mek skubie, a strzelec wilka zastrzelił. To jest porządek boski. A pote coby kowal zarobił, kieby zbójnika nie beło? On robił kraty i zamki. A muzyka? Komu by groł i od kogo by dudki wzion? A karcmarz? U jednego sie zrabuje, u drugiego sie przepije. A wiater halny, co drzewa łomie? Ruk na świecie musi być. Jakby wiatru ani zbójników nie beło, toby sie świat zastoł”.

Zbójnictwo jest swego rodzaju fenomenem karpackim, tatrzańskim i beskidzkim.

Zbójnicy postępowali według powiedzenia: 

„Mam pełne kieszenie – biore mało.
Mam puste – biore wszystko!”

Rozbójnictwo jest odwieczne. Uprawiali ten proceder śródziemnomorscy piraci, różnego rodzaju hycle na starożytnych drogach, a także Słowianie zalewający dzisiejszą Bułgarię, którym bizantyjscy kronikarze przypisują uprawianie tego procederu. Podobnie było ze skandynawskimi Wikingami.

 

Harnaś na Zbójnickim SzlakuLegendarny Robin Hood, bohater średniowiecznych ballad angielskich,  wcielenie  szlachetnego herszta zbójców wspomagających biedotę, wdowy i sieroty, to wczesny przykład zjawiska, jakiemu później ulegną niektórzy  zbójnicy karpaccy.

 Zbójnicy żyli według powiedzenia:

„Jutro diabłu oddam duszę
Ale dziś pohulać muszę!”.

Według Władysława Ochmańskiego najstarsza wzmianka o zbójnictwie góralskim pochodzi z r. 1529. Znajdujemy ją w pamiętniku Jana z Pilzna pt. O różnych rzeczach i gadaniach nowych w Sarmacji. Autor wzywa w nim do zastosowania kary śmierci dla opryszków, którzy napadli „miłego” Bernarda (Biernata z Lublina) w okolicach Żywca i chcieli go zabić, a przedtem obrabować.

Na terenach gdzie teraz przebiega SZLAK ZBÓJNIKÓW KARPACKICH nie brakowało opryszków, bandytów. Występowali oni na całym łuku Karpat, najwięcej jednak na pograniczach, np. na południu Polski, w wielkich borach, pustkach, górach. Bandyci chadzali albo w pojedynkę, albo też tworzyli większe bandy, czasem groźne mafie - będące w kontakcie z powszechnie znanymi, szanowanymi mieszkańcami. Rozboju dopuszczano się najczęściej na samotnych podróżnych, zamożnych pielgrzymach, posłańcach, kupcach. W miastach trudniej było operować, bo ścigały ich władze miejskie, które nie znały w tych sprawach żadnej litości. Niemniej jednak i w dużych miastach dochodziło do bandyckich napadów, mordów na tle majątkowym. Cierpieli też od opryszków chłopi. Zdarzało się, że grasujące bandy napadały na wsie, wymuszały pieniądze, rekwirowały bydło, żywność. Napadano też na karczmy, łupiono szynkarzy, znajdowali się łotrzykowie, którzy uderzali na Cyganów, łupili im konie, rzeczy. Przed bandytami drżały też mniejsze dwory. Opryszkowie odznaczali się bezwzględnością, byli to zazwyczaj ludzie wyzbyci wszelkich skrupułów. Mordów dokonywano z premedytacją. Nie dawali się oni przebłagać prośbami ni oddaniem wszystkich kosztowności. Napadnięci mogli padać do nóg, błagać, modlić się — nic nie pomagało; kto miał zginąć, ginął, zostawał rozsiekany szablami, toporkami czy zastrzelony. Gdy jednak opryszek, zbójnik dostawał się w ręce władz, to nie było dlań ratunku, ginął okrutną śmiercią, bandytów ćwiartowano, wplatano w koło, wbijano na haki. Wszystkie te okrutne kary nie potrafiły jednak odstraszyć od uprawiania tego procederu. Jawny bandytyzm w południowej Polsce i na pograniczu był zjawiskiem nagminnym. Zjawisko to występowało w karpackich górach, ale również w innych częściach Polski. Zdarzali się i w centrum kraju. Tak pisano np. o Płockiem: „Mieszkają tu całe szlacheckie rodziny, które z klientami żyły z rozbojów na gościńcach”. O bandytyzmie szlachty mazowieckiej pisze również inni: „Szlachta... zdaje się być bez różnicy bardzo uboga i nie poczytuje sobie za hańbę bawić się łotrostwem i łupić sąsiadów". Bezkarny, ohydny bandytyzm występował także pośród wielkich panów, zagadnieniu temu poświęcimy jednak oddzielny rozdział.

Piękna tyż to piękna,
ta zbójecka sława:       
Sablicka u boku, niestrzyzona głowa!

W Polsce ruch zbójnicki powiązany z Tatrami i Beskidami łączy się ściśle z historią Małopolski południowej i częściowo Śląska Cieszyńskiego z jednej strony, zaś z Morawami i Słowacją z drugiej. Zbójnicy w Polsce działali najintensywniej na obszarze Beskidów, dlatego wydaje się, że bardziej pasuje do nich nazwa beskidnicy.

Romantyczna tradycja każe postrzegać zbójników jako tych, którzy bogatym zabierali, a dawali biednym.

Dobrze beło drzewiy, kie my zbójowali,
Kielo dutków beło, telo my zabrali.

Nieraz bywało, że bandy rabusiów plądrowały ubogie wioski, kradły grudy sera z szałasów i nadziewały na rożno owce ze stad strzeżonych przez baców na halach. Bogatych panów grabili rzecz jasna częściej, bo co mogli ukraść ubogim góralom? Mimo że  zachodzili za skórę nie tylko możnym, ale i „swoim”, ludowe legendy, pieśni i gadki prawią o szlachetnych harnasiach, którzy bronili praw chłopów i mścili góralską krzywdę. A to dlatego, że wyjęci spod prawa rabusie dawali się we znaki oficjalnej władzy będącej ciemiężycielem górali. Często na drogę zbójowania prowadziła ich bieda lub drobne występki.

 

harna bez ta1

Obok buntów i innych biernych form oporu, stanowiących pierwsze oznaki rodzącej się wśród górali walki z uciskiem feudalnym, na tej samej niwie krzywdy, represji i nadużyć, dokonywanych na góralskim ludzie przez panów, wyrosło w całych Karpatach w XVI w. zbójnictwo. Wzrastające ciężary pańszczyźniane, wyzysk chłopów przez starostów, dzierżawców i ich ekonomów, pobory rekruta do wojska austriackiego i powtarzające się co jakiś czas „głodne roki" - wszystko to sprzyjało powstaniu zbójnictwa góralskiego. Jednostki najsłabsze szły na tułaczkę o żebraczym chlebie, inni emigrowali na „prajską stronę" (na Śląsk Pruski), „na Uhry" lub Morawy. Najbardziej hardzi czy też ścigani wyrokami prawa za mniejsze czy większe przestępstwa wobec zwierzchności uciekali w pograniczne góry i lasy — szli „na zbój".                                                          

Na zbój, chłopcy, na zbój, ze zbója do domu,
Co my nazbierali, nie damy nikomu.

Tworzyli zbójnicy kilkunasto lub kilkudziesięcioosobowe kompanie pod wodzą herszta, wyróżniającego się wśród innych sprytem, siłą lub bezwzględnością. Żyli ze zdobyczy uzyskanej w napadach. Zbójowali krótko, zwykle 2-3 lata, choć zdarzały się i przypadki, że 7 lat. Zdecydowana większość z nich była w dzisiejszym rozumieniu zwykłymi przestępcami, uciekającymi przed wyrokiem lub zbiegłymi z więzień.

Do ludowej legendy przeszli zbójnicy dlatego, że przysparzali kłopotów znienawidzonej władzy, że spędzali sen z powiek panom i ich oficjalistom, że nieraz rozprawiali się z okrutnymi portaszami, wysyłanymi do tłumienia chłopskiego niezadowolenia.

Zbójnik był mścicielem góralskiej krzywdy, symbolem nieosiągalnego dla górali dostatniego i swobodnego życia, a ilość pieśni i gadek o zbójnikach rosła z biegiem lat - w miarę, jak czas zacierał pamięć o ich pospolitych przestępstwach.

Ludowego zbójnictwa karpackiego nie należy utożsamiać z raubritterstwem, procederem rozbójniczym pewnych odłamów rycerstwa średniowiecznego, zwłaszcza w okresie od XIII do XV wieku, ani też z poczynaniami pospolitych band przestępczych na terenach nizinnych, możliwymi praktycznie w każdym czasie i najrozmaitszych warunkach życia społecznego.

Od samego początku karpackiego zbójnictwa bandy opryszków, zbójów, łupiły kogo się tylko dało. Już Jan Długosz w swej kronice zatytułowanej „Dziejów polskich ksiąg dwanaście” opowiadał jak to cystersi, osadzeni na początku XIII wieku w Ludźmierzu na Podhalu, tak byli nękani przez zbójników, że wnet musieli przenieść się na północ, do Szczyrzyca.

Pisze „rycerz Teodoryk, wojewoda krakowski […] we wsi swojej dziedzicznej Ludzimierzu, blisko miasteczka Nowego targu, […] założył klasztor zakonu cystersów […], ale widząc, że zakonnicy klasztoru w Ludzimierzu, z Włoch sprowadzeni, od synów Beliala, łupiestwem zajętych, rozmaite cierpieli przeszkody i krzywdy, po latach dziesięciu od założenia i ukończenia klasztoru w Ludzimierzu przeniósł go do wsi szyrzyc, od Sulisława, kanonika krakowskiego […] za sto grzywien srebra kupionej, gdzie po dziś dzień się utrzymuje”.

Do owego tekstu powstał komentarz: „Długosz przytacza ten powód przeniesienia się klasztoru z tym większą stanowczością, że i w jego niespokojnych czasach liczba rozbójników po polskiej i węgierskiej stronie była znaczna. Nie wytępiła zbójnictwa w tych okolicach kresowych intensywna praca osadnicza, jaką rozwinięto tu od XVI wieku i ujęcie ludzkości w karby organizacji gospodarczej. Zbójnictwo kwitło i nadał, a w pierwszej połowie XVII w. tak się rozwielmożniło w tych górskich okolicach, że sejmik ziemi krakowskiej, w Proszowicach w r. 1644 zgromadzony, zważywszy, że powiaty podgórskie są w wielkim niebezpieczeństwie od zbójców, nałożył na powiat czchowski, do którego Podhale należało, pobór jeden łanowy, którego ściągnięciem miał się zająć urząd grodzki sandecki. Sprawa była tak pilna, że podatek ten miał być w ciągu miesiąca zapłacony, a z pieniędzy tych obowiązany był starosta grodzki sądecki natychmiast zaciągnąć ludzi pieszych dla pohamowania takich rozbojów''.

 

harna na tle grZbójnicy hulali całymi dziesięcioleciami po Spiszu, ale zapuszczali się też poza Nowy Targ, w cały pas beskidzki i podkarpacki. Pisano: „Materiału zbójnictwu dostarczały przecie wszystkim jednostki spośród ludu, skłócone z prawem i to przeważnie z niższych warstw ludności wiejskiej. W szeregu zbójników rzadko spotyka się osiadłych kmieci, natomiast bacowie, juhasi, służba wiejska trudni się obok zwykłych zajęć rozbojem. Człowiek, który dopuścił się ciężkiego przewinienia, zbieg z więzienia, a później dezerter wojskowy, oddając się rozbojowi, unikał czasowo kary a nadto opromieniał swe czyny aureolą sławy”.

Sołtysi pomagali zazwyczaj do chwytania zbójników. Natomiast poparcia doznawali zbójnicy od chłopów, tym bardziej, że napadali przeważnie na dwory szlacheckie, domy mieszczan, udawali się na zbój na Węgry, a rzadko byli swoim uciążliwi. Nieraz zjawiali się w szałasach u juhasów, lecz nie robili im krzywdy.

W rejonie karpackim występowały co najmniej trzy odmiany zbójeckiego zajęcia, dość znacznie różniące się od siebie. Wymieńmy je w chronologicznym porządku: zbójectwo szlacheckie, zbójectwo plebejsko-szlacheckie i wreszcie karpackie zbójectwo ludowe. „Rozgłos zbójectwo karpackie zawdzięcza w głównej mierne zbójectwu ludowemu, rekrutującemu się spośród górali polskich, słowackich, ruskich (ukraińskich) i wołoskich (rumuńskich), zamieszkujących na obszarze od Bramy Morawskiej po Żelazną Bramę”.

Choć zbójectwo ludowe od dawna (mniej więcej od połowy XIX w.) nie stanowi realnego elementu bytu chłopskich mieszkańców Podkarpacia, nadal jest zjawiskiem w pewnym sensie żywym, intrygującym, głównie ze względów społecznych, raz po raz wywołującym żywe reperkusje w gronie socjologów i historyków. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że ruch, o którym mowa, pozostawił po sobie trwały ślad w postaci mitu śmiałych i szlachetnych „chłopcach zza buka, co świat równali", biorąc bogatym i wspomagając biedaków. Mit ten, atrakcyjny i wartościowy pod względem ideowym, utrwaliwszy się w folklorze góralskim w setkach podań i pieśni, przedostał się z czasem do twórczości literackiej warstw wykształconych sąsiadujących z sobą poprzez Karpaty narodów: polskiego, słowackiego, czeskiego, ukraińskiego,  rumuńskiego by ulec wszędzie odpowiednim przekształceniom.

Koczownicze grupy pasterskie, tzw. wołoskie, zróżnicowane etnicznie (głównie pochodzenia rumuńskiego, węgierskiego, ruskiego), wędrując z Siedmiogrodu lub nawet z Bałkanów pasmem Karpat na północny zachód, napływały do południowej Małopolski co najmniej od stuleci XV lub XVI do połowy XVII.

Wędrowni Wołosi, podobnie jak Serbowie i Cyganie, przekraczali niekiedy granice prawa. Mogą o tym świadczyć Konstytucye Seymu Walnego Generalnego Warszawskiego Roku P. 1624, zawierające wymierzony przeciwko nim zapis „Przechowanie Wołochow y Serbow”, z którego dowiadujemy się, że:

Wiele rzeczy szkodliwych dzieie się w Państwach naszych, za przechowaniem Wołochow y Serbow nieosiadłych, y loźnych: przeto postanawiamy authoritate Conventus praesentis, aby się nikt cuiuscunque Status, nie ważył takowych ludzi przechowywać: pod winą ktora iest w prawie, o przechowywaniu cyganow, uczyniona”. Jeszcze w Słowniku języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego możemy przeczytać: Hajdukowie, hajducy, tak zwać możem nomades, ludzi nie mających pewnego mieszkania, tylko się z bydłem tam i sam tłuką, małe chałupki z sobą wożąc [...]. Przychodzą hajdukowie albo hajducy, jako ich pospólstwo zowie, wielkiemi kupami na rozbój z Siedmiogrodzkiej ziemi, z Multańskiej, z Węgier i innych stron.

Wszędzie tam, gdzie panowała niesprawiedliwość i działo się źle, pojawiali się odważni i zuchwali obrońcy uciśnionych, często obdarzeni cechami nadludzkimi (w psychologii analitycznej G. Junga postać taka jest wcieleniem archetypu wojownika). Czasem występują oni w roli bohaterów walczących o wolność kraju lub narodu – Robin Hood (Anglia), Wilhelm Tell (Szwajcaria), Janosik (Słowacja). Tym uniwersalizmem myślenia należy tłumaczyć podobieństwa motywów w podaniach i legendach ludowych z różnych krajów i epok.

Nad życiem zbójnika unosiła się śmierć. To jest ta najwyższa cena za puszczenie się na żywioł kradzieży, rozboju, strachu, namiętności. To drastyczne zestawienie – z jednej strony młody, dorodny, silny i odważny chłopiec, z drugiej zaś niemal nieuchronne więzienie, kajdany, katowanie, nierzadko stryczek – sprawiało, że pieśń ludowa z taką czułością opłakuje chłopców. Jest w tym coś z nieuchronności zjawisk przyrody: kamień, strącony z grani, musi spaść na piarżysko pod skalną ścianą; góralski chłopiec wiążąc się z wesołymi, wstępował na ścieżkę kończącą się w więzieniu, a nawet w grobie. Oczywiście, bywało też inaczej: zbójowanie wygasało, a zaczynało się poważne gazdowanie.

Chociaż zbójnictwo wykazywało wiele podobieństwa do najzwyklejszego rozbójnictwa, było w swej istocie przejawem walki klasowej, gdyż podłożem jego były ucisk, wyzysk i nędza poddanych. Był to wyraz buntu eksploatowanej ludności poddańczej, zwłaszcza biedoty przeciw ówczesnemu porządkowi społeczno-gospodarczemu.

Zjawisko zbójnictwa karpackiego jest rodzajem ruchu chłopskiego, noszące różne nazwy, zarówno regionalne, jak i nadane mu przez badaczy. Wielu autorów prac o karpackich zbójnikach podejmowało próby zdefiniowania tego zjawiska opierając się na analizowaniu jego przyczyn. Autorzy prac naukowych stwierdzali, że zbójnictwo było „partyzantką w stosunku do powstania powszechnego", „rodzajem rycerstwa". Dla niektórych zbójnicy byli to „ludzie wolni, którzy chodzenie na zbój uważali za swe rycerskie rzemiosło".

W tradycji ludowej zbójnictwo jest wyraźnie odróżniane od bandytyzmu i o ile to pierwsze uważa się tu za godne mężczyzny zajęcie, drugie zdecydowanie się potępia. Sądząc z funkcjonujących w folklorze i wspomnianej tradycji ocen, za zbójnictwo uważane jest dokonywanie jawnych rabunków (dla korzyści materialnej lub z zemsty), nigdy podstępna kradzież. Potępiane są też akty okrucieństwa, zabijanie (chyba że chodzi o zemstę lub bezpieczeństwo grupy). Dokonując przeglądu pojęć określających to zjawisko, można zauważyć, że termin „zbójnictwo" odnosi się do Karpat Zachodnich, „opryszkostwo" do Karpat Wschodnich, zaś „hajductwo", „tołhajstwo" do Karpat Południowych. Te ostatnie różnią się nieco w swoim charakterze od dwu pozostałych i dotyczą grup chłopsko-szlacheckich o nieco innych motywach działania. Tołhajstwo było ruchem ni to szlacheckim ni to chłopskim.  Ruch ten stanowiły inspirowane i kierowane przez wielmożów i szlachtę węgierską oddziały chłopskie, liczące niekiedy ponad tysiąc osób, które wdzierały się na tereny Rzeczypospolitej i grabiły zarówno dwory szlacheckie, jak i zagrody wiejskie, nie gardząc porywaniem ludzi i uwożeniem ich w charakterze jeńców.

Przytoczone tu określenia funkcjonują w literaturze traktującej o zbójnictwie, przy czym terminu „zbójnictwo" często używa się dla określenia tego typu zjawisk w Karpatach Zachodnich i Wschodnich. W kulturze ludowej istnieją też inne nazwy uprawiania wspomnianego procederu, np. „chodzić za bucki", „zbijać" „iść na zbój".

Zbójników określa się jako „chłopców", „dobrych chłopców", „zbijaków", „siuhaji" (Karpaty Zachodnie), „czarnych chłopców" (Karpaty Wschodnie), „opryszków”,  „pustaków”, „wesołych chłopców”, „hodnych chłopców”, „łedinów”, „chłopców zza buka”, „śwarnych chłopców”, „rycerzy czarnej nocy”. Na wschodzie zbójników nazywano „czarnymi chłopcami", bo zbójnicy nosili czarne, nasycone tłuszczem koszule. Postrzelonego Oleksę Doboszczuka znaleziono ,,w koszuli w oliwie zatłuszczonej i w smole umoczonej”. Podobnie było na ukraińskich stepach. Ubierali się kozacy w płócienne koszule, w łoju kozłowym od robactwa wygotowane, czarne. W podobnym „pancerzu", nie oddawanym do opierki, widać było ciepło i na swój sposób wygodnie, oczywiście zgodnie z ówczesnymi pojęciami higienicznymi.

W dawniejszej literaturze (XIX wiek) pojawia się też czasem słowo „bursować" (głównie w odniesieniu do Żywiecczyzny). Grupy, w których działali zbójnicy, są w literaturze określane jako „kompania zbójnicka", „towarzystwo zbójnickie", w tradycji ludowej funkcjonuje „towarzystwo - towarzisio" (gwarowe), „kupa". W dawniejszym piśmiennictwie (XIX wiek) pojawia się też czasem termin „banda" (zdecydowanie negatywne). Przywódca grupy zbójników to „harnaś", „hetman", w odniesieniu do opryszków „watażka", w kulturze ludowej obok tego funkcjonowało też „starszy", „kapitan". W poniższym tekście wszystkie te terminy używane są zamiennie (przede wszystkim ze względów stylistycznych).

Nazwa Harnaś nie była używana wśród polskich zbójników. Powszechną ona była za to na Węgrzech. Według Szopińskiego „harnaś” pochodzi z węgierskiego „hadnagy” (hadnadż), czyli starszy.

Zbójnictwo trwało na obszarze całych Karpat i Pogórza Karpackiego mniej więcej od początku XVI wieku po 2. połowę XIX stulecia. U źródeł tego ruchu leżały różnorodne przyczyny: od sprzyjających warunków terenowych, przez uwarunkowania historyczne, osadnicze, gospodarcze, społeczne, po skomplikowane procesy i tradycje kulturowe. Zjawisko to jest udokumentowane bogatym materiałem archiwalnym oraz obszerną literaturą przedmiotu zarówno historyczną, jak i etnograficzną.

Bardzo ważną informacją, jest to, że zbójnictwo bez wsi nie mogłoby istnieć, było nierozerwalnie związane z jej dziejami i kulturą. Stąd rekrutowała się przeważająca większość zbójników, tu było zaplecze działających kompanii i zarazem obiekty napadów, w tym środowisku wreszcie powstawały normy, oceny, bogaty folklor.

 

 

Zbójnicka koliba

Na podstawie opowiadań ludowych, faktów historycznych można zbudować wzorcowy życiorys bohatera, podzielony na poszczególne etapy, z których główne to:

1. zainicjowanie  działalności (wstąpienie  do   zbójnickiej   gromady, pierwszy napad);

2. działalność

3. kres działalności (pojmanie, śmierć).

Ad 1) W wielu przypadkach początek działalności zbójnika przybiera formę inicjacji, której niekiedy towarzyszy pozyskanie przez niego magicznych przedmiotów, gwarantujących mu nadludzką siłę oraz odporność na rany i śmierć.

Ad 2) Działalność zbójników, o której mowa w tekstach folklorystycznych, koncentruje się głównie na napadach dokonywanych przez nich przy użyciu sprytnych i pomysłowych wybiegów.

Ad 3) Kres zbójnickiego życiorysu to pojmanie i egzekucja. W ręce sprawiedliwości zbójnik trafia w młodym wieku na skutek zdrady towarzysza lub ukochanej kobiety – swojej frajerki. To oni ograbiają go z magicznych przedmiotów i wykorzystują zdradzoną im nieopatrznie tajemnicę jego nietykalności.

Uosabiają poszczególne bliskie ludowi ludzkie cnoty. Są wśród nich: 

1. nadzwyczajne cechy fizyczne;
2. nadzwyczajne cechy duchowe;
3. wyjątkowa pozycja społeczna;
4. dodatnie cechy charakteru posiadane w najwyższym wymiarze, takie jak: odwaga, spryt, pobożność, wspaniałomyślność, sprawiedliwość.

Poświadcza to fragment jednego z tekstów:

 „Sło se ráz bez las Bucnik - tak go nazýwajom tymu, co hań duzo buków rośnie - dwók złodzieji zbójów, ino nie zbójników. Bo zbójnicý bierom bogácom a biydnym dajom, a zbóje bierom sýćkim i jesce zabijajom”.

 Warto zwrócić uwagę na moralną ocenę tego czynu. Dla przykładu podajemy również inny fragment:

Jeden, tyn co piyrsý wláz, niós w gárzci światło. Za nim seł drugi, no tego tok juz widziáł dobrze, bo światło, ftore niós tyn piyrsý, dobrze go oświetlało - miáł zbójeckom cápke na głowie, miáł opásek na brzuchu, a za opáskem dwa piscolce, po prawyj i po lewyj stronie. Za nim ciongła sie doś hrubá powrozina, a za powrozinom krowa, a za krowom włazom jesce dwa zbóje. Oba majom cápy na głowak i opáski na brzuchak, a za opáskami piscolce, a tyn, co seł na osła, niós siekiere na ramieniu. Tak, byli to zbóje, a nie zbójniki. Zbójniki, ftorym przewodziył Janosik, to nie kradli. Oni zabiyrali bogácom, hrabiom, a dawali biydnym ludziom – oni równali. Zbóje to kradły. Kradli ludziom tak bogatsým jako i biydnym, kradli co sie im dało ukraś i nikomu nie dawali, bo mieli lá sobie.

Jeszcze inny fragment wypowiedzi mówi:

 „Drzewiej pod Tatrami zyli se ludzie straśnie ślebodni. Jak u Pana Boga za piecem. Dróg nie było, same lasý, za Tatry blisko. Orali, siáli, grabiyli skálnom ziym, owiecki paśli po upłazak. A jak im jesce chybiało, to co honorniejsi chłopcý wyskakowali poza bucki, coby bogatemu sonsiadowi krapke ujonć, a sobie przýcýnić. Zawse ta cosi ze sobom na grzýbiecie przýnieśli. A i hyr o nik leciáł po świecie, bo przecie byli to „honorni chłopcý, co chcieli świat równać i prościć”.

O prawdziwym zbójnictwie karpackim jak już wcześniej wspominaliśmy można w zasadzie mówić począwszy od XVI wieku, a skończywszy na schyłku wieku XIX przy czym apogeum tego zjawiska przypada zdecydowanie na wieki XVII i XVIII.

 

 

Janosik pijący zbójnicką palenkęWcześniejsze wzmianki, które niekiedy były brane za dowód istnienia zbójnictwa przed wiekiem XVI, dotyczą zwykłego rozbójnictwa czy też działalności rycerzy-rabusiów, tzw. raubritterów.

Dla władzy i lękliwych mieszczan byli oni zwykłymi rabusiami, podpalaczami i mordercami, których należało ścigać bez pardonu, a złapanych wieszać na pierwszej lepszej gałęzi. Prosty lud natomiast widział w nich bohaterów, mścicieli doznawanych krzywd i głosicieli "swobody", owej mitycznej wolności, do której mieszkańcy gór tak bardzo byli przywiązani. Zbójnictwo w Karpatach miało długą tradycję. Już szesnastowieczne akta sądowe donoszą o bandach zbójeckich, przemierzających górskie okolice, napadających na karawany żydowskich i armeńskich kupców, a także plądrujących warowne siedziby szlacheckie, a nawet pomniejsze miasta. Zbójcy wywodzili się spośród miejscowej ludności, chłopów i pasterzy, którzy uciekając przed uciskiem polskiej szlachty, a potem austriackich urzędników chronili się w niedostępnych górach i tam łączyli w bandy, siejące grozę aż po Węgry. Wielu było sławnych "opryszków" i na dźwięk ich nazwisk poczciwym mieszczanom krew ścinała się w żyłach.

Zbójnictwo, nierozerwalnie związane z dziejami i kulturą Karpat, było jedną z form ruchów chłopskich, charakterystyczną wyłącznie dla terenów górskich. Podobne zjawiska występowały także w innych górach Europy, np. na Bałkanach, w Pirenejach, nigdzie jednak nie przybierały tak masowego charakteru, jak na obszarze Karpat. Początki zbójnictwa sięgają XVI wieku, a jego zmierzch to dopiero schyłek XIX stulecia.

U źródeł tego ruchu leżał cały szereg różnych przyczyn, począwszy od sprzyjających warunków terenowych, przez uwarunkowania historyczne, osadnicze, gospodarcze, społeczne, po skomplikowane procesy i tradycje kulturowe.

Ruch zbójnicki był w zasadzie na terenie całych Karpat jednolity, wykazywał j jednak pewne niewielkie lokalne odmiany w organizacji, działalności, przyczynach. Określano go też zarówno w zapisach sądowych, kronikach, pamiętnikach, jak i w literaturze przedmiotu różnymi terminami.

Zbójnictwo występowało tylko na obszarze zamieszkałym przez górali. Ludy pasterskie odznaczają się skłonnością do zbójnictwa. Nie każdy góral był zbójnikiem, ale każdy zbójnik był góralem.

Zbójnictwo ludowe było reakcją na ograniczenie wolności osobistej hardych z natury i rozmiłowanych w swobodzie górali. Rodowód zbójnictwa karpackiego wielu historyków upatruje również w owej niespokojnej naturze górali, wrodzonym popędzie do wolności i niezależności. Ruch zbójnicki miał antyfeudalny charakter, wynikał z przejścia z gospodarki czynszowej na folwarczną.

Znakomite dla działalności „czarnych chłopców” warunki terenowe – nie tknięte ręką ludzką lasy, skały i wertepy karpackie, wśród których można się było kryć miesiącami bez obawy spotkania ścigających, obfitość dzikiej zwierzyny, fatalna górska komunikacja itp.

Dziewiętnastowieczna historiografia zjawisko zbójectwa góralskiego tłumaczyła żywiołową naturą górali, jej bujnością, fantazją i umiłowaniem wolności. Cechom tym miał dodatkowo sprzyjać „ukrainny“ charakter gór, które były wówczas jeszcze słabo zaludnione i niedostępne. Zbójnicy czuli się tu bezpiecznie, nie zauważeni przez niepowołane osoby, las dostarczał im pożywienia, a liczne kryjówki były dobrym schronieniem dla zrabowanych skarbów. Letnie zaplecze stanowiły bacówki, położone wysoko na polanach, a wieśniacy często pomagali zbójnikom przetrwać zimę i pielęgnować ich rannych towarzyszy.

Panująca w podgórskich wsiach bieda, a także chęć uniknięcia rekrutacji do wojska powodowały, że do kompanii dołączali coraz to nowi młodzi mężczyźni. Izolacja geograficzna ułatwiała zbiegłym przestępcom ukrywanie się i skupianie wokół siebie tych, którzy również złamali prawo. W czasach austriackich, gdy doszło do poboru rekrutów spośród ludności chłopskiej, zaczęli zasilać drużyny zbójnickie również dezerterzy.

Gdy Galicja dostała się do Austrii, i zaczęto brać do wojska lud nie przyzwyczajony do tej służby, wielu zbiegów chroniło się w górach i tworzyły się z nich bandy zbójeckie, które władzom bardzo dawały się we znaki. Lud podkarpacki wiele opowiada o tych zbójcach, i po większej części dobrze o nich mówi; albowiem branie do wojska uważał za odjęcie swobody, i owym zbiegowskim zbójcom sprzyjał jako mścicielom pokrzywdzonej swobody swojej. Gdy lud oswoił się z wojaczką, dopiero zaczęły te bandy znikać.

Rozwój rozboju miał być ściśle związany z powstaniem lenniczego sposobu gospodarowania – kiedy chłopi nie wywiązywali się z zobowiązań (świadczenia z tytułu zależności osobistej i z tytułu uprawiania przydzielonej im przez pana ziemi), pan zabierał im ziemię, która była ich jedynym źródłem utrzymania.

Poddani musieli opuścić swoje domy i w lepszych wypadkach próbowali znaleźć pracę u innego obszarnika. Dochodziło również do ucieczek poddanych i rozbojów, będących reakcją na wzrastające ustawicznie ciężary pańszczyźniane włościan, wyzysk i ograniczanie wolności osobistej górali. To właśnie zbójnicy stanowili dla nich symbol walki ze światem, gdzie całe prawo stanowili panowie feudalni.

W 1683r. ukazał się w języku niemieckim anonimowy utwór, wielokrotnie przerabiany  tłumaczony na języki obce – w języku polskim ukazał się za sprawą  Baltazara Szopińskiego zyskał tytuł: Simplicissimus węgierski, czyli dacki, opisujący dziwny swój żywot i osobliwe przygody w dokonanych podróżach oraz prawdziwe opisanie kraju węgierskiego, potem narodu węgierskiego, jego obyczajów, zwyczajów i wojen. W książce tej jest wiele cennych informacji na temat zbójnictwa tatrzańskiego i zachodniobeskidzkiego oraz opis okrutnych tortur i śmierci 3 hetmanów zbójnickich: Havrana, Beykusa i Janka. Oto przykładowe fragmenty tej relacji:

Zrobiono z nimi krótki proces: naprzód mocno ich torturowano, szczególniej Havrana, tak że aż wnętrzności z niego wypadły [...]. Potem wbito mu hak w prawy bok i wyciągnięto do góry, a on tak żył jeszcze jakiś czas [...]. Beykusa bardzo powoli żywcem łamano, a potem darto zeń pasy. Był to widok okrutny, straszny. Janka zaś [.,.] rozebranego do naga, poryto całe ciało jego nożami, zawinięto w świeżo ściągniętą skórę końską i zaszyto ręce i nogi razem, zaś głowę zostawiono wolną na zewnątrz i wystawiono na największy upał, tak że na trzeci dzień żywcem toczony robactwem nędznie zginął.

Z relacji Simplicissimusa wynika, że bandy Janka i Havrana – hetmanów zbójnickich, z którymi się zetknął siedemnastowieczny podróżnik, liczyły po sto pięćdziesiąt osób każda. Mniejsze bandy zbójników występowały na Żywiecczyźnie i na Podhalu. Większe na Słowacczyźnie i Huculszczyźnie.

Dla uporządkowania dalszej działalności naukowej na polu badań nad zbójnictwem w Karpatach, należałoby wejść w bliższy kontakt z nauką słowacką, wspólnie trzeba by było nawiązać stałe stosunki z historykami i z etnografami Rumunii, Węgier i krajów bałkańskich, by móc tym łatwiej uchwycić uwydatniające się już dziś pewne wspólne rysy pomiędzy zachodnio-karpackim zbójnictwem, a wschodnio-karpackimi opryszkami, siedmiogrodzko-wołoskimi hajdukami, serbsko-chorwackimi uskokami, bułgarskimi „junakami swobody”, a nawet nowogreckimi „kleftami”.

Zbójnickie rzemiosło djaska by wártało,
Kieby se zgrabniutkik chłopácków niy miało.
Zbójować wesoło, choć nás biyda bije,
Cý umrzes, cý zginies, ciało w ziymi zgnije.
Panowie, panowie, bedziecie panami,
Ino nie bedziecie przewodzić nad nami.
Jaworze, jaworze syrokiego liścia,
Dejze Panie Boze zbójnikowi scynściá.

To najgorsza klątwa tych ziem, ci zbójnicy, zbierają się oni w kupy od kilku nawet do kilkudziesięciu chłopa wiosną na św. Jerzego 23 IV, gdy ujrzą na najwyższej górze w okolicy wielkie ognisko, kończą zaś swe napady zimą zwykle na św. Michała 29 IX, gdy mróz pierwszy ściska (okres wypasu owiec). Pochwycić ich nie ma jak bo góry mają za swe, we wsiach nie ma ich jeno wtedy gdy górale na wypas chodzą, jak którego zranią dworscy, ten w koło gada że to niedźwiedź go na wypasie drasnął. Przed każdym napadem abo to górale, abo żebracy czy to frajerki zbójów dokonują rozpoznania ilu ludzi, gdzie i jak uzbrojonych. Potem zbójnicy rabują już dwory, plebanie, zamożniejsze gospodarstwa, młyny, karczmy i karawany. A gołocą ze wszystkiego co się da, potem dzielą to pospołu równo, co zaś niepodzielne kryją - to zostawiają jako nawiązkę dla rodzin poległych. Zmarłych swoich grzebią z honorami: w ich strojach zbójnickich, wraz z bronią, emblematami, groby moszczą jedliną, zaś na głazie ryją krzyż. Nad każdą kompanią zbójecką stoi wódz, co to go harnasiem zowią, on to też uroczyście zawiązuje grupę, wtedy też składają sobie przysięgi o religijnym charakterze. Mają ci oni swój honorowy kodeks zbójnicki, oraz prawa jak nowych zbójów przyjmować: nowicjusza jeśli się nie zgadza na zbójowanie, nie przyjmują, jeśli większość się nie zgadza na jego przyjęcie także go odrzucają. Harnasiem może się stać jeno ktoś polecony przez innego zbójnika (ręczący za niego), składa on przysięgi na broń i krzyż- w razie jego śmierci jego zastępca musi go pomścić, gdyby się nie dało go uwolnić. Harnaś organizuje wypady, wyznacza kary nawet śmiertelne, przewodniczy modlitwom i pogrzebom, niektórzy z nich odprawiać potrafią także obrzędy magiczne. Zasadami się kierują, lecz prawa nie przestrzegają: nieraz potrafią plebana okraść by potem wszystko do skrzyni na datki wrzucić, a w karczmach dla przykładu jadło sami szykują by ich nie potruto. Mają oni więc te zasady współżycia (opiekują nad rannymi i chorymi, mają swe stroje, uzbrojenia, pieśni, tańce i zabawy) o nich wiele by pisać jeno by wiecej wiedzieć, a skąd niby to skoro oni nieuchwytni???

Serial TVP "Janosik"

Historia prawa zajmuje się opisem dawnych instytucji prawnych. W przypadku prawa karnego przedmiot zainteresowania historii prawa sprawia, że istotne znaczenie ma dla tej nauki historia przestępczości. Niewątpliwie w zakresie historii przestępczości niezwykle interesującą tematyką jest historia zbójnictwa góralskiego.

Najstarsza wzmianka o zbójnictwie góralskim pochodzi z 1529 r. Znajduje się ona w pamiętniku Jana z Pilzna O różnych rzeczach i gadaniach nowych w Sarmacji. Zbójnictwo góralskie było przez wieki stałym rysem stosunków społecznych w Karpatach. Niniejszy esej ma na celu naszkicowanie sylwetek trzech słynnych zbójników: Janosika Jerzego, Ondraszka oraz Proćpaka.

Najsłynniejszym zbójnikiem karpackim był niewątpliwie Janosik Jerzy. Jeśli chodzi o źródła do życia tego zbójnika badacze opierają się na protokole jego przesłuchania z 18 marca 1713 r., który zachował się w Archiwum zamku Bytcza na Słowacji, księdze chrztów parafii Varin oraz listach rodziców Janosika do wojska z prośbą o zwolnienie syna.

Janosik Jerzy był Słowakiem. Urodził się we wsi Terchová nieopodal Żyliny na Słowacji. Miał starszego brata Jana i młodszą siostrę Barbarę. Ustalono, że Janosik Jerzy został ochrzczony w dniu 25 maja 1688 r.

W roku 1708 zaciągnął się do wojska Franciszka Rakoczego II i wziął udział w powstaniu antyhabsburskim (powstanie kuruców). W 1710 r. wstąpił natomiast do armii habsburskiej i został przydzielony do pilnowania więźniów na zamku w Bytczy. W tym czasie na rzeczonym zamku więziono Tomasza Uhorčika. Tomasz Uhorčik był harnasiem, parającym się zbójnictwem od 1702 r. Między Janosikiem, a Uhorčikiem nawiązała się przyjaźń. Janosik pomógł  Uhorčikowi zbiec z więzienia. Sam z wojska odszedł w 1711 r. i wrócił do wsi Terchová. Wkrótce jednak Janosik przystał do bandy Uhorčika. Jesienią 1711 r. Janosik został hersztem tej bandy (harnasiem), albowiem sam Uhorčik postanowił porzucić zbójnictwo, zmienił imię na Martin Mravec i osiedlił się we wsi Klenovca, gdzie został hajdukiem.

Janosik ze swoją grupą działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także plebani, posłańcy pocztowi i inne przypadkowe zamożniejsze osoby. Wbrew legendzie grabił głównie z myślą o sobie i swoich ludziach, obdarowując okazjonalnie np. dziewczęta z okolicznych wsi różnymi zrabowanymi drobiazgami. Wspierali go niektórzy lokalni możnowładcy, z którymi dzielił się łupami, a oni w zamian wyciągali go z tarapatów, np. podczas pierwszego schwytania Janosika i osadzeniu go w lochu alibi zapewnił mu wiceżupan komitatu liptowskiego, doprowadzając w ten sposób do jego uwolnienia. Najcięższym przestępstwem popełnionym przez bandę Janosika było zastrzelenie proboszcza ze wsi Demanica. Janosik nigdy nie przyznał się do tego przestępstwa, wskazując jako jego sprawcę jednego ze swoich kompanów.

Działalność przestępcza Janosika trwała do wiosny 1713 r. Janosik został wtedy pojmany w domu Tomasza Uhorčika i umieszczony w więzieniu w Liptowskim Mikulašu. Proces Janoska odbył się w dniu 18 marca 1713 r. Janosik został skazany na karę śmierci przez powieszenie na haku za lewe żebro. Wyrok wykonano najprawdopodobniej następnego dnia. W kwietniu 1713 r., po zidentyfikowaniu tożsamości Tomasza Uhorčika powieszono także tego zbójnika.

 

k.z fajka 

Innym słynnym zbójnikiem był Ondraszek, działający na terenie Beskidu Morawsko-Śląskiego. Ondraszek, czyli Andrzej Szebesta urodził się w Jnaowicach koło Frydka. Ochrzczony został 13 listopada 1680 r. Był najstarszym synem janowickiego wójta Andrzeja (Ondracha) Szebesty i jego żony Doroty. Jego rodzicami chrzestnymi byli Jura Korbas i Ewa Czarbol. Andrzej miał ośmioro młodszego rodzeństwa: Jana, Kubę, Dorę, Annę, Jurę i Katarzynę oraz pochodzących z drugiego małżeństwa ojca z Zuzanną, wdową po Jerzym Walki: Tomka i Mariannę.

Według ludowej tradycji i literatury miał się uczyć w gimnazjum łacińskim w Przyborze, jednak nie potwierdzają tego spisy uczniów. Nie wiadomo, kiedy rozpoczął działalność zbójecką. Badacze sądzą, że stało się to najpóźniej w 1709 roku, gdyż w tym roku wójtem Janowic został Jan, młodszy brat Ondraszka, tymczasem według zwyczaju urząd ten przypadał pierworodnemu. Sądzi się, że Ondraszek nie został wójtem, gdyż w tym czasie już uprawiał zbójecki proceder. Inna teoria głosi, że zbójnikiem został dopiero w 1711 r. W każdym razie w tym roku wyznaczono za jego głowę nagrodę w wysokości 100 florenów.

Przyczyną przystąpienia Ondraszka do zbójników miał być romans z żoną ówczesnego starosty hrabiego Franciszka Prażmy. Ondraszek został przyłapany, poddanych chłoście, po czym zbiegł w góry.

Przez kilka lat uprawiał zbójnictwo w okolicach Łysej Góry na pograniczu Śląska Cieszyńskiego i Moraw. Został zamordowany 1 kwietnia 1715 r. w świadnowskiej karczmie obuchem ciupagi przez członka swej własnej bandy, Juraszka (Jura Fuciman z Malenowic). Zwłoki Ondraszka zostały następnie, dla odstraszenia ewentualnych naśladowców, poćwiartowane na rynku we Frydku. Zabójca Ondraszka, Juraszek, po udaniu się do Cieszyna w celu odebrania nagrody, został tam złapany i wrzucony do zamkowych lochów, a później torturowany przez łamanie kości, wskutek czego zmarł.

Jerzy Fiedor Proćpak pochodził z Kamesznicy na Żywiecczyźnie. Źródłami do jego życia są pochodząca z 1795 r. Pieśń o Proćpakowej bandzie – relacja naocznego świadka ujęcia harnasia i jego bandy, oraz kronika proboszcza żywieckiego księdza Franciszka Augustina z 1842 r.

Data jego urodzenia nie jest znana. W źródłach pojawia się jako człowiek żonaty i mający dzieci. Wiadomo, że kiedy pojawia się w źródłach jego ojciec jeszcze żył. Zbójnikiem został przypadkowo. Podczas polowania zamiast zastrzelić sarnę zastrzelił jałówkę, której skórę próbował następnie sprzedać. Skóra ta stała się następnie dowodem w sprawie o kłusownictwo. W 1792 r. Proćpak za przedmiotowe przestępstwo otrzymał wyrok pół roku więzienia. Jednakże wkrótce udało mi się uciec i wtedy został zbójnikiem. W lasach pomagała mu się ukrywać jego żona.

Proceder uprawiany przez Proćpaka trwał stosunkowo krótko, bo tylko do 1795 r. W odróżnieniu od Janosika i Ondraszka Proćpak był zbójnikiem wyjątkowo krwawym. W 1793 r. napadł np. na plebanię w Zawoi. W toku napadów Proćpak nie tylko rabował, ale także mordował swoje ofiary.

W roku 1795 w związku z działalnością Proćpaka władze postanowiły przeczesać Żywiecczyznę w celu ujęcia go. Proćpak wpadł przez kobietę – swoją dziewczynę – wdowę Barbarę Sołtyską. Gdy trwała obława na Proćpaka Barbara był a na chrzcinach w Milówce, gdzie w roli ojca chrzestnego występował pewien przysięgły. Po chrzcinach odprowadził on Barbarę do domu, a ta opowiedziała mu o Proćpaku. Odpowiednie służby udały się po donosie do domu Barbary, ale w toku przeszukania nic nie znaleziono. Kiedy wydawało się, że cała akcja spali na panewce jeden z żołnierzy przypadkowo włożył rękę do spiżarni po słoninę, a wyciągnął Proćpaka. Zdarzenie miało miejsce 26 listopada 1795 r. Proćpak został osadzony w więzieniu, nigdy nie przebaczył Barbarze zdrady. Podobno gdy przyszła do niego w odwiedziny usiłował ją udusić.

Proces bandy Proćpaka toczył się w Kamesznicy, Żywcu i Wieprzu. W jego wyniku wydano 150 wyroków, w tym 28 wyroków śmierci. Proćpak został powieszony 26 stycznia 1796 r.

Proces bandy Proćpoka był ostatnim zbójnickim procesem w Beskidach i jednym z ostatnich w Karpatach. Wprowadzenie przez Austriaków tzw. sądów doraźnych stało się przyczyną całkowitego zlikwidowania zbójnictwa karpackiego.

Zapraszamy na Zbójnicki Szlak!

Opracowując projekt „Szlak Zbójników Karpackich” skorzystano z blisko 1000 źródeł dotyczących zbójnictwa karpackiego, które znajdują się tutaj. Kliknij!

joomla template 1.6
Loading...